Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 072.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Julia. Stara niecnoto! Zdradziecki szatanie!
Cóż jest niegodniej, cóż jest większym grzechem:
Czy tak mię kusić do krzywoprzysięstwa?
Czy lżyć małżonka mego temi usty,
Któremi tyle razy go pod niebo
Wznosiłam, chwaląc? Precz, uwodzicielko!
Serce me odtąd zamknięte dla ciebie.
Pójdę poprosić ojca Laurentego,
By mi dał radę, a jeśli żadnego
Na tę przeciwność nie będzie sposobu,
Znajdę moc w sobie wstąpienia do grobu.
(Wychodzi).


AKT CZWARTY.


SCENA I.
Cela Ojca Laurentego.
(Ojciec Laurenty i Parys).


O. Laurenty. W ten czwartek zatem? to bardzo pośpiesznie.
Parys. Mój teść, Kapulet, życzy sobie tego;
A ja powodu nie mam rzecz odwlekać.
O. Laurenty. Nie znasz pan, mówisz, uczuć swojej przyszłej;
Krzywa to droga, ja takich nie lubię.
Parys. Bez miary płacze nad śmiercią Tybalta,
Małom jej przeto mówił o miłości;
Bo Wenus w domu łez się nie uśmiecha.
Ojciec jej, mając to za niebezpieczne,
Że się tak bardzo poddaje żalowi,
W mądrości swojej przyśpiesza nasz związek,
By zatamować źródło tych łez, które
W odosobnieniu cieką za obficie,
A w towarzystwie prędzej mogą ustać.
Znasz teraz, ojcze, powód tej nagłości.
O. Laurenty (na str.). Obym mógł nie znać powodów do zwłoki!
(Głośno). Patrz, hrabio, oto twa przyszła nadchodzi.
(Wchodzi Julia).
Parys. Szczęsny traf dla mnie, piękna przyszła żono!
Julia. Być może, przyszłość jest nieodgadnioną.