Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 045.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
jeżelibyś ją osadził na koszu, jak to mówią, bo panienka, o której mówię, jest młodą, i dlatego, gdybyś ją pan wywiódł w pole, byłoby to tak ciężkim psikusem, jaki tylko młodej panience można wyrządzić.
Romeo. Pozdrów ją waćpani ode mnie, i powiedz, że jej daję rendez-vous...
Marta. Poczciwości! oświadczę jej to, oświadczę. Niebożę, nie posiędzie się z radości.
Romeo. Co jej waćpani chcesz oświadczyć? Nie wiesz, co mówić miałem.
Marta. Oświadczę jej, że pan dajesz randewu; co jest, jeżeli się nie mylę, ofiarą godną prawdziwego szlachcica.
Romeo. Powiedz jej, aby, pod pozorem spowiedzi, przyszła za parę godzin do celi Ojca Laurentego: tam ślub weźmiemy. Oto masz waćpani za swoje trudy.
Marta. Nie, panie; ani fenika.
Romeo. No, no, bez ceremonii.
Marta. Za parę godzin więc; dobrze, nie zaniedba się stawić.
Romeo. Waćpani staniesz za murem klasztornym,
Tam ci mój człowiek przyniesie drabinkę
Z sznurków skręconą, która mi w noc późną
Do szczytu mego szczęścia wstęp ułatwi.
Bądź zdrowa! Wierność twa znajdzie nagrodę.
Poleć mię swojej młodej pani.
Marta. Niech wam Bóg błogosławi! Ale, ale...
Romeo. Cóż mi waćpani jeszcze powiesz?
Marta. Czy człowiek pański dobry do sekretu?
Bo gdzie się skrycie prowadzą układy,
Tam dwóch już, mówią, za wiele do rady.
Romeo. Ręczę za niego: jest to wierność sama.
Marta. A więc wszystko dobrze. Co też to za miłe stworzenie ta moja panienka! Co to nie wyprawiało, jak było małem! Chryste Panie! Ale, ale, jest tu na mieście jeden pan, niejaki Parys: ten ma na nią dyabli apetyt; ale ona, poczciwina, wolałaby patrzeć na bazyliszka, niż na niego. Przekomarzam się z nią nieraz i mówię, że ten Parys to wcale przystojny mężczyzna; wtedy ona, powiadam panu, za każdym razem aż blednie, zupełnie tak, jak ponsowa chusta na słońcu. Proszę też pana, czy rozmaryn i Romeo nie zaczyna się od takiej samej litery?
Romeo. Nieinaczej: jedno i drugie od R.