Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/465

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dali ci serce Polacy z ochotą,
Boś w twoim kraju bogatszy od wielu,
Każdego swoją przewyższyłeś cnotą.
Danie ci złożyła Sarmacya cała,
Kiedy, po króla wybornego zgonie,
Głośnym okrzykiem ciebie zawołała
Na swój sierocy tron po Jagiellonie.


VII.

Prawa królewskie przeleliśmy na cię,
Obiór ku twojej przechylił się szali,
Panowie rada i naród w senacie
Najpierwej imię twoje zawołali.
I wszystkie ludy cnej sarmackiej ziemie
Słowo wyborców stwierdziły zaszczytnie,
I w pomazańców Bożych dyademie
Rycerskie czoło promieni się, kwitnie.
Głośno po kraju od końca do końca
Radosne wieści powtórzyły uście,
Żeś ty ogłoszon, jako nasz obrońca,
Żeś panem naszym wybran po Auguście.


VIII.

Nie będą pono winie mię ziomkowie,
Że jeno gwarzę słowy bezładnemi,
Jeżeli k’rzeczy po krotce wysłowię,
Jaki naówczas był stan naszej ziemi.
Bo twoja dzielność wyraźniejszą stanie,
Cześć dla mądrości twojej się obudzi,
I przyszła świetność, o chwalebny panie!
Będzie jaśniejsza dla potomnych ludzi.
Jakież nieszczęście nad nami wyrosło!
Jak od niezgody umierała prawie
Ziemia lechicka, kiedy, wziąwszy wiosło,
Jąłeś sterniczyć na sarmackiej nawie!


IX.

W jak krótkim czasie zniszczyłeś rozruchy,
Krzepkiemi cugle osadziłeś zgraję!