Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/438

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Do Zygmunta Augusta, króla polskiego.


Siodłać lotne rumaki! jedź, pogoni chyża!
Auguście! oto rzymska królowa się zbliża:
Wyjedz na jej spotkanie; ta dziewica hoża
Godna być uczestniczką królewskiego łoża;
Z takiego bowiem domu, z takiej krwie pochodzi,
W jakiej ci jeno szukać małżonki się godzi.
Urodą tak kształtowna, tak piękna, że pewnie
Żadna z niewiast nie zdoła dorównać królewnie.
Nie słowom cudzym wierzę, lecz własnej źrenicy,
Bom ją widział przed laty w wiedeńskiej stolicy;
Widziałem, jak dziecina wspaniale przybrana,
Szła z matką do świątyni świętego Szczepana.
Z oczu jej promień strzelał, a skromność dziewicza
Szkarłaciła jagody pięknego oblicza.
O! nie tak piękną była, mimo ród swój boski,
Kiedy szła córka Ledy w przybytek ojcowski!
Ale cóż ci powiadać? co sławić jej lica?
Sam ujrzysz i zaświadczysz, co to za dziewica!
Krasna dziewo! ochoczo wędruj z tak daleka,
Znakomity i piękny małżonek cię czeka...
Masz się z czego pochlubić, bo niemało waży
Piękna postać młodzieńca i wdzięki na twarzy.
Pięknie, gdy świetne cnoty zdobią duszę młodą,
Pięknie, gdy się nad innych celuje urodą,
Pięknie się naszym oczom i duszy przymila,
Atryda Homerowa, Askani Wirgila.
Gdy dwaj męże u murów pergamskiego grodu
Walczyli o małżonkę i o cześć narodu,
Pryam, Agamemnona postrzegłszy z daleka,
Zapytywał synowej o pięknego Greka:
— Powiedzże mi jako mam zwać Greczyna tego,
Co to pleców szerokich a wzrostu słusznego?
Drudzy, widzę, są, co go głową przerównają,
Ale tak podobnego oczy me nie znają,
Ani tak poważnego — tuszę, że jest królem.