Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie wiem, dlaczego ludzie tak się chwieją
I przeklinają dzień istnienia krótki?
Czemu nie żyją przyszłości nadzieją,
Lecz snują z siebie samolubne smutki?
Nie wiem, gdzie z wieków minionych koleją
Pierzchły szlachetne do życia pobudki?
Gdzie się podziały życiodajne zdroje,
W których świat dawny czerpał siły swoje?

Zniknione przeto przywołuję cienie,
By powiedziały: w czem ich tajemnica?
Skąd brały swoje ożywcze promienie
I uśmiech, który przystrajał im lica?
Gdzie kupowały i po jakiej cenie
Szlachetny spokój, który nas zachwyca?
A tak pytając, gdy ucho wytężę,
Słyszę odpowiedź, co ślą greckie męże:

„Za naszych czasów — powiadają oni —
Nie samą także rozkosz niosło życie;
Lecz nikt nie zdążał w namiętnej pogoni
Za marą szczęścia wypieszczoną skrycie,
Nikt samolubnej nie wyciągał dłoni,
Ani się w własnym nie zasklepiał bycie:
Każdy dla drugich żył — a w dumie męzkiéj
Miał swoją tarczę na ciosy i klęski.