Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I nad wszystkie, co geniusz człowieka wyniosły
Wzniósł z marmuru, granitu, lub spiżu pomniki,
Milszy mi piękny strumień olszyną porosły,
Piękniejszy dąb stuletni w puszczy naszej dzikiéj.

Bo to tylko jest piękne, i wielkie i śmiałe
Co Bóg wszechmocną wolą stworzył i dziś tworzy,
To tylko niezrównane, i to doskonałe
W czem widny niepojęty niczem palec Boży.
I tylko ta natura, z tem pięknem sklepieniem,
W którem miliardy światów z harmoniją tak zgodną
Krążą, rzucone w przestrzeń jednem Stwórcy tchnieniem,
Podziwu jest, uwielbień, i wdzięczności godną.

To mówię do tych panów, którzy pedantycznie
Zarzucają mi pogląd zbyt lekki na rzeczy,
Ale ja wolę lepiej uśmiać się logicznie,
Jak serio, doktoralnie, bredzić nie do rzeczy.
Nie każdemu jest danem tworzyć epopeje,
Albo pisać gruntownie, i w poważnym tonie,
Dlatego mi pozwólcie, niech ja się pośmieję,
Kiedy ja być poważnym nikomu nie bronię.

Poezya rzecz duchowa, to fantazyi dziecię
Nie znosi analizy, lecz buja i śpiewa,
Bo jej godłem jest lutnia, co cicha, a przecie
Zarówno koi ducha, drażni i zagrzewa —
Poezya zaszczyt czyni, lecz nie rządzi światem,
Nie jest kodeksem ludów, tylko cnót podnietą;
I ja uwielbiam cnotę, lecz nie kończę na tem:
Przedewszystkiem chcąc sensu — nie jestem poetą.