Strona:Piesni polskie i ruskie ludu galicyjskiego.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


a kto tam przyjdzie, albo przyjedzie,
przeczyta sobie:
złączona miłość, złączona miłość
leży w tym grobie.




111.

Wyskoczył, wyskoczył z pomiędzy przyjaciół,
a gdzież ten przyjaciel, co mię kochać zaczął;
co mię kochać zaczął, co mi obiecywał,
muszę mu przypomnąć, by słowa dotrzymał;
muszę mu przypomnąć, co wyrzekł przedemną
i sumtne rozstanie i miłość wzajemną.
Widzisz ty dziewczyno tę suchą topolą,
jak ona zakwitnie, wtenczas będziesz moją.
Patrzała ja z dołu, patrzała ja z niska,
nie widać, nie słychać na topoli listka;
wezmę koneweczkę, będę wodę nosić,
będę podléwała, będę Boga prosić.
Oj już się topola rozwijać poczyna,
czemuż nie przyjeżdża mój miły chłopczyna?
czyliś ty zapomniał, coś wyrzekł przedemną
czyli ja topolą poléwam daremno?
idzie dészczyk, idzie, konikowi ślisko;
powiadają ludzie, że mój chłopiec blisko.
przyjedź, chłopcze, przyjedź, albo mi się przyśnij,
bo mi się co stanie od żalu, od myśli;
przyjedź chłopcze, przyjedź, albo przypłyń wodą,
odstąpię rodziców, a pojadę z tobą;
jeszcze mię nadzieja moja nie ominie,
jeszcze mój chłopczyna tu do mnie przypłynie.




112.
(z muzyką.)

Wyjdę ja na brzég strumienia,
co płynie blisko méj lubéj,
niech zaniesie me westchnienia,
téj co źródłem jest méj zguby.