Strona:PL Zofia Rogoszówna - Pomyłka jastrzębia.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Łżesz! łżesz! łżesz! — wrzasnął na to najstarszy potworek.
— Precz! precz! precz! — zawtórował chrapliwie drugi.
— Ślepak! ślepak! ślepak! — darł się trzeci.
Gniew ogarniał pana Jastrzębia coraz większy. Pohamował się jednak przez wzgląd na dalekie podobieństwo szkaradnych piskląt do jego krewniaczki.
— Ej, ciszej, smyki jedne — mruknął tylko złowrogo — bo jakem Jastrząb, nauczę was rozumu!
Na wyraz „jastrząb“ cała trójka do pół wychyliła się z dziupli, drąc się na wyścigi:

Jastrząb dziad
kurę skradł,
na grzędę nosił,
pana Boga prosił,
żeby ją zjadł!
Nadbiegł kot,
skoczył w lot,
jastrząb kiep
dostał w łeb.
Kot kurze rad!
kot kurze rad!

Czerwone płatki poczęły latać przed okiem Imci pana Jastrzębia. Zuchwałą tę piosenkę