Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Raptem Butka sprawiedliwa
potok słów przerywa Środzie:
— To jest plawda nieplawdziwa,
tak nie bylo w tym oglodzie!

Oni ladny bal źrobili,
wsystko zjedli, polamali,
takie, mamo, glube byli,
bo tak stlaśnie się napchali.

Wlóźka baldzo się maltwila,
dobze ze ich nie wybila,
bo mnie nić nie źośtawili,
tylko wsystko poniscyli!

Próżno dziatwa Butkę straszy,
chce jej przerwać, kwiczy, tupie,
Butka z ryjkiem pełnym kaszy
kończy: — Oni baldzio głupie!

I z pogardą dzieci zmierzy...
Na to banda w bek uderzy.