Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

U nas lepsa jest stodoła,
tam się można chować w sianie,
i mamusia wszystkich woła
na obiadek, na śniadanie.

W oknach pełno pelalgonji,
losnom fuksje i milciki,
i tak ślicnie na halmonji
glajom nase celadniki!

Bo mój tatuś jest pan majstel,
a ja jestem jego cólka.
I tak wsędzie pachnie klajstel,
i tlociny siom, i wiólka!

Uśmiech zniknął z jej twarzyczki —
snać do mamy i do tata
całą siłą swej duszyczki
z kryształowych sal ulata.

I pojęła dobra wróżka
dziecięcego moc serduszka.