Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ją za rękę i ze wzruszeniem zapytał: czy godzi się być sprawczynią jego szczęścia. Masza milczała.
— Godzi się, naturalnie, że się godzi, rzekł Cyryl Piotrowicz; ale rozumiesz książę, iż dziewczynie trudno wypowiedzieć to słowo. Ano dzieci pocałujcie się i bądźcie szczęśliwi.
Masza stała nieruchomo; stary książę pocałował ją w rękę. Naraz łzy stoczyły się po jej bladej twarzy. Książę lekko zmarszczył się.
— Idź, idź, idź! rzekł Cyryl Piotrowicz, osusz swoje łzy i wróć do nas wesolutka. One wszystkie płaczą przy zaręczynach, mówił dalej, zwróciwszy się do Werejskiego; to już taki ich obyczaj. Teraz, książę, pomówimy o sprawach t. j. o posagu,
Marja Cyrylówna wyzyskała gorliwie pozwolenie odejścia. Pobiegła do swego pokoju, zamknęła się i puściła wodze łzom, wyobrażając siebie jako żonę starego księcia; wydał się jej nagle wstrętnym i nienawistnym... Małżeństwo trwożyło ją, jak całun, jak mogiła!... „Nie, nie! — powtarzała w rozpaczy, lepiej do klasztoru, raczej wyjdę za Dubrowskiego...“ Wtedy przypomniała sobie list i gorączkowo wzięła się do czytania, przeczuwając, że był od niego. Rzeczywiście był pisany przez niego i zawierał tylko te słowa:
„Wieczorem, o dziesiątej na starem miejscu...“
Księżyc jaśniał; wiejska noc była cicha; zrzadka zrywał się wiaterek i cichy szelest przebiegał po całym ogrodzie.
Jak lekki cień zbliżyła się młoda kobieta do miej-