Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 388.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ślarze walczą z prądem i lodem. Niewesoły widok; któż nie widział kry po rzece idącej? tu jednak straszniej i smutniej: straszniej, bo rzeka ogromna, bo brzegi dzikie, bo Azya; smutniej, bo te lody obmierzłe przecinają może na tygodnie drogę do swoich. Okrutnie zimno, wiatr niemiłosierny; uciekam do stacyjną izby, tam przynajmniej ciepło — i czekam. Mijają godziny całe — cicho, głucho; nagle wpada mój strażnik, melduje, że jenerał jedzie! Czyż być może? Tak jest. Stary dobroduszny jenerał wyłazi z tarantasa. Naturalnie poznajemy się, i dalejże pytać. Jenerał jeszcze czapki dobrze na łeb zasadzić nie może, tak mu włosy ze strachu dęba stanęły. Koniec końców dowiaduję się, że przejechał na owym prywatnym przewozie. Pytam, czy niebezpieczeństwo wielkie; on milcząco pokazuje na czuprynę, co jeszcze dęba stała. Myślę: źle! nic jednak po sobie nie pokazuję i daję rozkaz natychmiastowego wyjazdu.
Tymczasem wiatr się zmienił, złagodniał i trochę mróz zelżał. Jedziemy ciągle wzdłuż rzeki, jak żeby się przekonać naprzód o niebezpieczeństwie; nareszcie stajemy przed przewozem; prom na drugiej stronie. Ten prom, to wielka łódka z pomostem, z przodu wioślarze. Patrzymy, jak też oni stamtąd przejadą. Czekamy kwadrans i dłużej, nagle widzimy, że się prom ruszył; wioślarze poczynają rozbijać lód, co się u przodu promu nagromadził; od czasu do czasu dolatują krzyki i komenda starszego. Prom posuwa się wśród szugi, wioślarze biją po lodzie, ale daremnie, siły wody i lodu nie zmogą. Strasznie! myślałem. Na szczęście, o jakich 1500 kroków od miejsca, gdzie zwykle przewożą, rzeka tworzy nagłe kolano, prąd wody tu więc się łamie, rzeka powolniej płynie. Tej chwili wioślarze czekali; teraz ostatnich dobywają sił, hakami, żerdziami wydobywają się z pomiędzy lodów na przestrzeń wody czystej. Tu sama woda popycha ich ku brzegowi; wyskakują na brzeg i linewkami prom przyciągają — uratowani, śmiejący się, choć bardzo pomęczeni, bo półtorej godziny walczyli z rzeką.
Teraz na nas kolej! Boże, co to będzie? Odprzęgają mi konie, wnoszą mię na prom; prócz mnie jeszcze 4 telegi i 14