z niczego dorobili, i to na Syberyi. Zapewne tam bardzo dworno i po pańsku! Szkoda, nie mam szczęścia; Kołpakowskiego, jenerał-gubernatora tutejszego, także nie zastałem. Jest to figura ciekawa, Małorus, bardzo energiczny, dobry gospodarz. On to stworzył np. Wiernoje, dziś niezmiernie kwitnące miasto powiatowe, niedaleko granicy chińskiej, między Semipalatyńskiem a Taszkentem.
Trzeba mi już jechać, i to prosto do Moskwy. Zima się tu zacięła na dobre i na seryo. Wczoraj 15 stopni mrozu Reaumur'a; nawet w południe wcale nie tajało. Śniegu jeszcze, Bogu dzięki, niema zbyt wiele; do Tiumenia przejadę zapewne kołami, ale niestety słaba nadzieja, bym zdążył na statek z Permu do Niżnego — przeszło 1.000 wiorst, które trzeba będzie na perekładnej odbyć.
Tiumeń nareszcie! Przyjeżdżając do miasta, przejechałem przez tor kolejowy. Sława Ci, Boże! odetchnąłem, choć, niestety ta kolej, to jeszcze nie zbawienie; parochodztwo między Permem a Niżnym Nowgorodem przerwano już wskutek zimy, więc może trzeba będzie na Ufę jechać — znowu 300 wiorst tarantasem! A Tatarzy tam podobno wożą tylko 8 wiorst na godzinę. Boże miłosierny, już pewnie nie dojadę nigdy do domu; zginę gdzieś w drodze — byle tylko nie w tarantasie i nie bez księdza.
Ale muszę najprzód opowiedzieć przygody mej jazdy z Omska do Tiumenia. Z Omska więc wyjechałem 18-go w piątek zeszły. Prawie w chwili wyjazdu wpada blady strażnik Gutmann, którego mi tomski gubernator dodał dla bezpieczeństwa i krzyczy: Szuga idiot po Irtyszy! Szuga tj. śryż, śnieg z lodem zbity, uniemożebniający przejazd. Co tu począć? — Dur... czemuś wcześniej nie mówił, a nie w ostatniej chwili? Idź po wiadomości na urząd pocztowy! Wraca po chwili; od trzech dni poczta moskiewska nie przyszła. Rety! co tu radzić? Ktoś drugi daje desperacką radę, żeby jechać do krasnojarskiej stacyi nad Irtyszem i tam zlitowania