Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 344.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i z tem się puścił. I dotarł! Widział ruiny starego Karakorum: pyszne marmury, statuy, posągi, kolumnady, pałace, ulice — wszystko to wśród najdzikszego, najpustszego stepu! Wierzyć mi się uszom nie chce, ale pokazuje rysunki z grobowców jakichś, z fasad czy posągów. Biedaczysko musiał rysować, bo nie miał za co aparatu fotograficznego kupić. Więc istotnie to Karakorum istniało i istnieje, pyszne, wspaniałe, o przepychu i wysokiej cywilizacji twórców i mieszkańców świadczące. Z Urgi 4 do 5 dni drogi. Pytam, czy nie myśli tam jeszcze powrócić? Owszem, ale nie zaraz. W Kiachcie lub Irkucku się mamy zobaczyć, omówić szczegóły ponownej wyprawy, boć on głodem zmuszony, zawcześnie musiał wrócić. A więc jazda.
Z Urgi do Kiachty krajobraz podobny do poprzednich. Droga straszna! — pięć godzin do pierwszej stacyi; minąwszy ją, dopiero wydostajemy się na właściwy karawanowy, wielki trakt Pekin-Kiachta, który dotąd leżał na północny wschód od nas; myśmy jechali krótszą drogą, ale i tu miejscami droga straszna. Pochyłości niesłychane, telega się tak chyli, iż nieraz przekonany jestem, że leżeć muszę. Stąd humorek się psuje, co odczuwa głowa nieszczęsnego mojego kozaka Buryaty, który aż do Kiachty ma mię dostawić. Teren coraz bardziej górzysty, falisty, ale i żyzniejszy. Drugiego dnia spotykam pola uprawne, przynajmniej chcące za takie uchodzić; Chińczycy-koloniści, tu wśród stepu osiedli, próbują szczęścia w uprawie ziemi. Od czasu do czasu widne też zdala na szczytach gór, zwłaszcza na północnych stokach, lasy: brzozy, sosny, gdzieniegdzie owa limowina, com ją wśród najpustszego spotkał stepu; raz nawet przejeżdżamy przez istotny, zwarty starodrzew. Wreszcie dnia trzeciego rano wyruszam z ostatniego w Mongolii noclegu. Szkoda, że i to już minęło! Było wiele przykrych chwil, wiele trudności, niewygód; ale cóż na świecie piękniejszego, jak pożyć dni kilkanaście w stepie! Ta wolność, ta swoboda, jakże miłym i zazdrości godnym zrobiły one Mongoła? Lud biedny, po największej części w łachmanach, ale wolny na swym koniu jak ptak, swobodny, to też wesół, śpiewa, śmieje się, wiecznie