Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 295.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ni pięknego, jak mało stąd odległy ów most marmurowy, którego już nie zobaczę! Po trzech kwadransach opuszczamy nareszcie ostatnią bramę miasta. W tej chwili słyszymy koło jednej z bram, w rodzaju tryumfalnych łuków, na codzień dla publiczności zamkniętych, niezmiernie oryginalny śpiew, z daleka nieco podobny do głośno przez kilkadziesiąt osób razem deklamowanej z patosem modlitwy. Zbliżamy się, i — o dziwo! — około 50 do 60 młodych chłopaków, lat 16 czy 17, klęczy na jednem kolanie; każdy w ręku trzyma łuk napięty; do pasa, ponieważ lato, nadzy, i śpiewają, śpiew monotonny, z kilku nut zaledwie się składający, o dziwnym, nieco patetyczne deklamacye chóru japońskich religijnych tragedyj przypominającym rytmie. Jedna część tego chóru głośniej śpiewając, wpada w śpiew cichy, przytłumiony drugiej. Arigo Boito lub Wagner pysznieby mogli zużyć ten nadzwyczaj oryginalny materyał w jakiejś Walpurgi's Nacht. Pytamy, co to? Zdawało się bowiem, sądząc z rytmu owego chóru, że to modlitwa; bynajmniej; to młodzi wojownicy, których w ten sposób ćwiczą na przyszłych obrońców kraju. Rodzaj musztry ćwiczenie w trzymaniu łuku, wyrabianie siły muskułów, wdrażanie młodzieży w rzemiosło łuczników. Ketteler przyznał mi się, że nic podobnego przez dziesięcioletni swój pobyt nie widział.
Na przeciwległych wzgórzach pomiędzy drzewami po chwili widnieje już letni pałac. Droga nasza ciągle do niego nas zbliża. Płakać się istotnie chce. Raz, że to takie wszystko poniszczone, powtóre, że go widzieć nie można. Pagody, wieże, zdala wśród zieloności ogrodów cesarskich widoczne, pojedyńcze pawilony rozrzucone tu i ówdzie po wzgórzach. Przejeżdżamy koło głównego wejścia: rozległe szopy, potężne kloce drzewa częścią z Ameryki, częścią z południa Chin sprowadzonego, setki robotników, robota gorączkowa: pałac letni restaurują. Przed głównem wejściem owe przepyszne dwa lwy bronzowe, z liczby niewielu pozostałości po tej wspaniałej rezydencyi, zniszczonej najprzód przez Anglików i Francuzów w 1860 r. — doniszczonej przez Globtrotterów, którzy łamali, psuli co było można, by »zabrać pamiątki« — dalej