Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 292.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niech przykład posłuży. Rok temu, kobieta ledwo 20-letnia nie mogąc znieść dłużej szykan swego teścia, pchnęła go nożem — stary umarł. Kobietę chwytają mandaryni w swe krwawe szpony, i zastosowują z całą surowością literę prawa, wyprowadzają skazaną nad potok czy kanał płynący przez najludniejszą część miasta, gdzie przez trzech katów literalnie w kawałki pokrajaną została. Operacya ta zaczyna się od odcięcia paznogci, dalej następnych zgięć palców, dalej rąk i nóg w kostkach i t. d. Jeżeli skazana lub jej rodzina posiadała nieco grosiwa, wówczas ofiarowują pewną sumę katom, którzy zaraz z początkiem egzekucyi za pomocą wbicia nader długiej szpilki srebrnej w serce, ukrócają męki nieszczęsnej. Opowiadają, — ale w to prawdziwi znawcy Chin nie wierzą — że egzystuje towarzystwo filantropijne chińskie, które w razie gdy rodzina skazanych na śmierć, połączoną z fortunami, jest niezamożna, przekupuje za własne fundusze katów, by cierpienia skracali.
Żebracy mają swego króla i organizacyę zupełnie unormowaną; niektórym powodzi się znakomicie. Straszną bronią przeciw zamożnym w ręku żebraczym jest powieszenie się, lub powieszenie jakiegokolwiek trupa u drzwi bogacza. Sam fakt znalezienia trupa u czyichś wrót, zwłaszcza jeżeli ten ktoś jednemu lub drugiemu z mandarynów jest solą w oku, wystarcza, by najzamożniejszego, najbardziej z rzekomej prawości znanego obywatela o utratę fortuny, ba, nawet wolności na całe życie przyprawić. Wobec absolutnego braku zasad moralności, najmniejsza poszlaka wystarcza, by przypuścić o bracie lub przyjacielu, że zamordował lub otruł.
Katolicy widziani w kościele, istotnie budujące czynią wrażenie; z niezmiernie wielką regularnością uczęszczają do kościoła, przystępują do sakramentów. Ze łzami jednak w oczach mówił mi ks. Favier. »Niestety na tem koniec«, Favier nigdy inaczej o Chinach się nie wyraża, jak, że to »królestwo szatana«. Istotnie zdaje się, że ma racyę; studyując historyę, rzeczywiście przychodzi się do przekonania, że nigdzie tak powolnych katolicyzm nie czynił postępów, jak właśnie w Chinach; ilekroć się zaś wzmógł, tyle razy całe