Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 255.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najlepszą strzałę z kołczana wyjął; tygrys odyńca ubiwszy, sam martwy pada.
Notuję tę bajeczkę wiernie według tłumaczenia, które mi podał konsul angielski. Charakterystycznym zaś był manewr Koreańczyka, by tę bajkę opowiedzieć; najpierw kazał mię spytać, czy jestem myśliwy? potem, wiele grubych sztuk na jeden strzał ubijać zwykłem; a na moją odpowiedź, żem bardzo kontent, jeżeli choć jedna po mym strzale pada, opowiedział swoją historyę. Wśród zabaw rozmaitych — do których i ciuciubabka, ulubiona gra japońska należała — zeszedł czas nader szybko. Poczem ruszyliśmy do domu, a stąd wprost na statek, który nas wiezie do Oginohama. Niestety, czas znowu ohydny; wiatr wschodni, deszcz pada, trzeba uciekać z tego kraju.


Tokio, 17 maja 1889.

Muszę wam dla ciekawości opisać przyjęcie, jakie mi w Sendaju zgotował gubernator, istotnie jak panującemu książęciu. W Oginohama, gdzie wysiadłem ze statku wiozącego mnie z Hakodade, czekała na mnie steam-lunch rządowa z oficerem policyi i całą eskortą na pokładzie. Wśród odpowiednich ceremonij przewieziono mnie najpierw na ląd, gdzie śniadanie i przebranie się. O 8-mej z rana ruszyliśmy steam-lunch'em ku Macuszimie, wszerz przecinając zatokę. Morze było nieco niespokojne, bałwany chwilami niemiłosiernie tą łupiną rzucały, wszystko trzeszczało; ale rozumie się dla decorum trzeba było faire bonne mine à mauvais jeu, i udawać spokojnego. Bogu dziękowałem, gdyśmy wpłynęli między wysepki, któremi zasiana zatoka Macuszimy. Jest to duma Japończyków, i słusznie, bo nie można sobie wystawić nic bardziej oryginalnego, nic piękniejszego. Setki wysepek, głazów rzuconych w morze, gdzieniegdzie śliczne sosny japońskie, jak na przekorę wichrom i burzom, zawisły na urwistych ścianach głazów, i otoczone krzewami dzikich azalij, teraz w kwiecie wieńczą karki i łby tych niby potworów z morza wychylonych. Krocie grot i przekopów między ska-