Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dercy. Minister oświecenia przed półtora rokiem zwiedzał jedną ze świątyń sintoistów; przyczem nie zdjął wbrew obyczajowi obuwia i podniósł kotarę, zasłaniającą świętości, w sposób nie okazujący uszanowania, bo laską. Syn kapłana owej świątyni poprzysiągł zemstę. Przez najrozmaitsze, niesłychanie skomplikowane drogi i wykręty udało mu się otrzymać audyencyę u ministra, pod pozorem, że chce go ostrzedz przed zamachem na jego życie. Udał krótkowidzącego, by mieć pretekst zbliżenia się do ministra. W chwili gdy o kilka kroków od siebie byli i zamieniali zwykły ukłon, morderca utopił nóż swój ogrodniczy w brzuchu ministra.
Podobno tych parę uwag wystarczy, by dać do myślenia, że uprzejmość i uśmiech na twarzy, to nie są jedyne rysy charakterystyczne Japończyków. Że ta cywilizacya europejska narzucona, wciśniona na ten naród, równa się klęsce narodowej, to może możnaby jako hipotezę, mającą wiele pro, mało contra, pod dyskusyę poddać. Że dziś nikt nie wie i wiedzieć nie może, jakie będzie jutro w Japonii wobec nadania owej, co najmniej niewczesnej konstytucyi — to także nie ulega wątpliwości.
Oto moje pierwsze wrażenie o Japończykach!


Tokio, 15 marca.

Wczoraj był niby obiad, niby zabawa, którą dał dla mnie p. Siebold za pośrednictwem p. O-hara, to znaczy »grubego żołądka«, Japończyka niewielkiej dystynkcyi, ale wielkiej fortuny i wielkiej biegłości w urządzaniu »przyjęć książęcych«, jak się o nim wyrażono. Naprzód więc przydługa wizyta u p. O-hara, gdzie piwem nas traktowano, podczas czego gospodarz żuł malutką pomarańczkę. Buty naturalnie musieliśmy zdjąć; siedzieliśmy jednak na krzesłach. Potem właściwa ekspedycya do Josziwara, rzeczywiście comme coup d'oeil niesłychanie ciekawa; wreszcie kolacya w herbacianym domku, gdzie na ziemi patyczkami świństewka się jadło. Szczegóły pozostawiam do ustnych opowiadań moim kochanym znajomym i przyjaciołom.