Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

otoczeniem — na dziedzińcu, owym cudownym; znowu broń prezentowano, znowu zagrano Gott erhalte: ja salutowałem do cylindra jak mogłem — wsiedliśmy do powozów i jazda do domu.
Na drugi dzień, skoro świt, król odjechał. Polecieliśmy naszym stateczkiem parowym, by to widzieć. 10,000 ludu jako orszak królestwo zabierali z sobą! Ale Syamczyki nie chcieli widocznie, byśmy oglądali królowę zaspaną i króla w szlafroku; więc nas zaprowadzili z wszelkimi honorami na tył jakiejś kordygardy, która przed Biegelebenem broń prezentowała; tu powiedzieli, by chwilę zaczekać; nareszcie, gdy nas wypuszczono ku ładnemu kioskowi, schodzącemu aż ponad brzeg, którędy schody do czółen prowadziły, oświadczono nam, z udaną w głosie rozpaczą, że król już przed półgodziną odjechał. Zdala już tylko, przez ramiona i głowy ustawionej nad brzegiem kompanii wojska, widzieliśmy domki - czółenka, dość ubogie i proste, popychane każde przez ośmiu wioślarzy, niosące ich Syamskie majestaty. I tak właściwie z kwitkiem poszliśmy do domu, a raczej wprost do kościoła, bo to Trzech Króli i niedziela. Kościół katolicki o dwa kroki od hotelu, dość wielki; ciężka, brzydka budowa, raczej do pagody podobniejsza niż do kościoła. Obsługują go misyonarze Francuzi. Biskupa siedziba — bo tu jest biskup — tuż obok, wcale pokaźny pałacyk.
Nim do opowiadań o ciekawościach i pięknościach tu widzianych przyjdę, notuję kilka uwag, choć może bardzo znanych i banalnych, o Syamie, jego królu, stolicy i t. d.
Miasto Bang-kok, lat temu właśnie 106 zalożone, liczy obecnie około 500.000 mieszkańców; kraj cały ma ich mieć około 7 milionów; zapewne jednak cyfra ta odnosi się tylko do męskich mieszkańców, kobiet bowiem wogóle nie liczą. Podróż króla na północo-zachód, nad granicę Birmy, ma miejsce częścią dla przyjemności, lecz głównie dla inspekcyi; ma on zamiar corocznie podróże takie po swojem królestwie odbywać. Prócz innych, mają te podróże i ten znakomity skutek, że zmuszają pojedyńczych gubernatorów, z których wielu jest zupełnie prawie niezawisłych, do budowania dróg.