Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 057.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mniejszych, w środku dyament jak krajcar: to order, którego tylko dwa egzemplarze istnieją, nazywa się order »Kamieni«; kamienie niewidzianie piękne. U boku szabla perska, cienka bardzo, krzywa, jakby karabela, której rękojści lewa dłoń nie wypuszcza.
Gdy minister nasz skończył i list uwierzytelniający wręczył, król począł odpowiadać. Tu istotnie zaimponował mi intonacyą przepyszną, która czyniła, że ten język syamski, jednozgłoskowy, przepełniony tonami gardłowymi i nosowymi, przecież pięknie brzmiał. Mówił bardzo donośnym głosem, dość długo, a stał i ruszał się tak pięknie, mówiąc poprawiał raz coś u końca wielkiej wstęgi Szczepana z taką gracyą, że chciałem go uściskać; prawdziwie po pańsku i po książęcemu wyglądał. Gdy skończył, począł minister jego tłumaczyć na angielskie jego przemowę; ale trzymając się etykiety, tak szeptał cichutko, że nic nie można było usłyszeć. Król dał wyraz swej radości, że znowu wita wysłannika cesarza Franciszka Józefa, dla którego czuje tyle przyjaźni, i dodał, że było to dla niego istnem szczęściem, iż mógł przed paru tygodniami przyjmować i gościć u siebie tak blizkiego krewnego cesarza (arcyksięcia Leopolda Salwatora), który jako oficer marynarki austryackiej, na pokładzie korwety Fasana objeżdżał świat i tu był wstąpił. Po przetłumaczeniu odpowiedzi królewskiej, nastąpiła część druga, już nieoficyalna, audyencyi. Król rozmawiać począł z ministrem, potem z nami; coś i mnie się dostało, ale co, nie wiem, bo książę Devavongse nie chciał w żaden sposób głośniej mówić, więc i ja mruknąłem coś pod nosem, i głęboko się ukłoniłem; gdy jednak na mnie przyszła kolej usłyszenia słowa królewskiego, dostrzegłem, że i król i jego camerlingo, który stał opodal, zobaczywszy mnie poprostu we fraku, zaczęli między sobą szepty i śmiechy; na co ja, zupełnie kontenansu nie tracąc, uśmiechnąłem się również, i opuszczając dotychczasową audyencyonalno-pokorną postawę, założywszy ręce, spojrzałem dość dziwnie na tych panów — co uśmiech z ich twarzy spędziło. Wreszcie król podał każdemu z nas rękę, i tyłem wynieśliśmy się. Pożegnanie z królewskiem