Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wieczorem jesteśmy na obiedzie u państwo Brandtów; potem na mulaesaku, czyli na uczcie grzebiącej stary a witającej Nowy Rok, i to im deutschen Club. Trzeba wiedzieć, że po wszystkich znaczniejszych miastach Indyj Wschodnich, zwanych przez Niemców Hinter-Indien, prócz naturalnie w Indyach Angielskich, mają już Niemcy swoje osobne kluby. W nocy mamy wyjechać Hekubą do Bang-kok. Trzeba więc wyjąć fraki etc., zawinąć je w coś, wziąć ze sobą do powozu, odbyć w ich towarzystwie spacer po botanicznym ogrodzie, który państwo Brandtowie koniecznie nam chcą pokazać; pojechać o 31/6 mili do Brandtów, ubrać się tam i zjeść obiad. Klimat w Singapore jest w porównaniu z bombajskim istnym rajem. Stała temperatura, zimą i latem prawie nie ulega zmianie, jest mniej więcej 26 — 270 Reaum., przytem jednak niebo zwykle częściowo zasłonięte i przyjemny zefirek, czyniący istotnie życie bardzo miłem, mimo że jesteśmy tylko o 10, 10 od równika oddaleni. Mniej przyjemne od życia, jest pakowanie się, rozpakowywanie, przepakowywanie i ubieranie się we frak. Gdyśmy nareszcie po przebyciu tej pańszczyzny zajechali przed dom Brandtów, czekała nas jeszcze potyczka ze służbą chińską, która jest skądinąd wyborna, ale nietylko ani słówka po żadnemu nie umie, lecz nawet nazwiska swego pana przez Europejczyka wymówionego nie rozumie, bo mu nadaje nazwisko w swoim stylu, więc koniecznie jednozgłoskowe (mnie nazywano, jak się potem przekonałem, master Sa!). Po tych wszystkich przeprawach, świeże koszule nasze już do mokrych ścierek były podobne. Obiad bardzo wystawny; pani się wysadziła. Po czarnej kawie, jazda do Teutonia – Clubu. Tu przedstawienie amatorskie, kolacya, niezliczone toasty, kończące się ogłuszającym chórem: hoch soll er leben! Wreszcie, przy huku i trzasku ogromnego fajerwerku, zwabiającego tysiące Malajczyków, gromkie, ogólne, rzeczywiście wzruszająco serdeczne Prosit Neujahr! Chwila jeszcze — i wyruszymy w towarzystwie Brandtów do portu.
Szalupa z czterema Malajczykami w ciemną wilgotną