Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 211.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Widocznie biedne dziecko miało także wątpliwości co do moich poważnych nauk.
Wieczór upłynął nam bardzo przyjemnie. Dora rozweseliła się ogromnie, bawiła nas sztukami Gipa, przytaczała nasze „zabawne“ rozmowy, żeby usłyszeć o nich zdanie Ani, i śmiała się serdecznie, nim je usłyszała.
— Kupił mi książkę, żebym znała się na gospodarstwie. Ha, ha, ha! Droga Aniu! To jest okropnie nudne. I nigdy nie spamiętam, co tam napisane. Czy ty znasz taką książkę? Ja płakałam, bo myślałam, że muszę uczyć się napamięć. Powiedz, czy on nie brzydki? Przecież jest służąca, która sama wszystko kupi, ugotuje, upierze, sprzątnie, a ja będę tylko patrzyła. Ale on taki nudny! Żebym go nie kochała, tobym go wcale nie chciała za męża, bo może i potem mówić takie rzeczy.
Śmieliśmy się wszyscy. Ania powiedziała, że z nas dwoje dzieciaków, ale że napewno oboje dorośniemy i będzie nam dobrze.
Dora przyjęła to wybuchem szczęścia. Zarzuciła na szyję Ani śliczne rączki i powiedziała, że jest najmądrzejsza, że nic jej się nie boi i że będzie do niej pisywała listy.
Rozmawialiśmy z Anią o wiele poważniej, kiedy odprowadzałem ją do domu. Mówiła o Dorze, jak o młodszej siostrze, chwaliła jej piękność i wdzięk nadzwyczajny, nie gorszyła się jej dzieciństwem. Młodość i wychowanie były temu winne, lecz życie zrobi swoje. Nie książka będzie jej nauczycielem, a kochające serce i chęć szczera.
Obiecała pisywać do niej i byłem przekonany, że te serdeczne listy dużo więcej zrobią, niż moje także dziecinne nauki.
Nigdy chyba tak mocno nie kochałem Dory, jak po tej rozmowie z Anią.
Dora odczuła także wpływ tej niezwykłej istoty i, gdyśmy o niej rozmawiali potem, powiedziała te pierwsze może niedziecinne słowa: