Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zmieszałem się. Pan Spenlow wskazał mi drzwi gabinetu, weszliśmy.
— Właśnie ja chciałem dzisiaj prosić pana o pewne wyjaśnienia — odezwał się pierwszy. — Nadużyłeś pan mego zaufania.
To mówiąc, wyjął z kieszeni kilka poszarpanych kawałków papieru i położył przede mną.
— Miss Murdstone odebrała to Gipowi.
Poznałem swoje listy, ostatnie listy do Dory.
Zacząłem się tłumaczyć. Czyż ukrywałem kiedy swoją miłość? Kocham Dorę nad wszystko. Dla niej tylko żyć pragnę, dla niej będę pracował, zdobędę stanowisko, szczęście Dory jest jedynym moim celem.
Zdawało mi się, że wzruszyłem go swoim zapałem. Słuchał w milczeniu, ze spuszczoną głową, nie wybuchnął, lecz zaczął mi przekładać.
Dora jest dzieckiem, rozpieszczonem dzieckiem, wątłem i przyzwyczajonem do zbytku. Potrzebuje dobrobytu, a nawet bogactwa. To nie żona dla ubogiego pracownika, który musi swoje godziny sprzedawać. Jest ojcem, pragnie jej szczęścia, powinien nad niem czuwać. Żąda zaprzestania korespondencji z mojej strony, on postara się wpłynąć na córkę.
Zresztą, jesteście oboje zbyt młodzi, jeśli uczucie przetrwa próbę czasu... bez widywania się... korespondencji...
Nie mogłem o tem myśleć. Ogarniała mię rozpacz. Powiedziałem, że wyrzec się Dory nie mogę, że powinien mieć litość nad nią, bo wszak i ona cierpi...
Przerwał mi spokojnie, ale z wielką stanowczością. Co powiedział, nie zmieni. Żąda słowa, że nie będę widywał się z Dorą, ani pisywał do niej. Daje mi tydzień czasu do namysłu. Jeżeli się nie zgodzę, wyśle córkę zagranicę.
Wyszedłem zrozpaczony. Przedewszystkiem jednak przerażała mię myśl, że Dora cierpi. Jest w szponach miss Murdstone, teraz, kiedy jej własny ojciec nie osłania.