Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dora wybuchnęła śmiechem.
— Co ci przyszło do głowy? — zawołała. — Co za śmieszne pytanie! Po co mam kochać żebraka? Ha, ha, ha!
— Doro najdroższa, ja jestem naprawdę ubogi.
— Nie pleć, mój drogi, bo Gip cię ugryzie: dam mu znak i zostaniesz ukarany. Co za śmieszne myśli! Po co mówić takie rzeczy?
Zacząłem jej tłumaczyć. Jestem zrujnowany. Muszę ciężko pracować na kawałek chleba. Wziąłem siekierę i tnę przeciwności życia, ale...
Zaczęła płakać, płakała okropnie, zasłaniając oczy i tuląc się do mojej piersi. Wzywała Boga, ciotki, nazywała mię najdroższym, ale nie rozumiała nic, co do niej mówię, i prawie nie wiedziałem, co z nią począć.
Wreszcie uspokoiła się cokolwiek, słuchała, płacząc ciągle, lecz spokojnie, moich zaklęć, planów, zamiarów, nadziei, odważyła się nieśmiało podnieść oczy.
— Doro, najdroższa Doro — powtarzałem — czy nie stracę twojego serca? Czy pozwolisz mi zdobyć własnemi siłami wszystko, czego pragnę dla ciebie?
— O, tak — szepnęła — tylko nie bądź taki straszny.
— Straszny? — spytałem, zdziwiony tem słowem.
— Tak. Ty nie możesz być przecie „nędzarzem“, ani pracować na „kawałek chleba“.
— O droga moja! Suchy kawałek chleba w pocie czoła...
— Nie, nie, nie! — zawołała, zatykając uszy. — To są głupstwa, wiem o tem, poco powtarzać takie okropności! Będziemy mieli obiad, i ciastka, i wszystko, a Gip musi mieć codzień kotlecik w południe, bo umarłabym z żalu.
Zapewniłem ją uroczyście, że Gip będzie miał kotlet, a my codziennie obiad i śniadanie, mówiłem o przyszłości, o maleńkim domku, kochanej babce, poczciwej Peggotty, która chciała mi w pierwszej chwili oddać wszystkie swoje pieniądze. Zacząłem mówić o tem, jak pracuję, ale to ją zasmuciło.