Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 169.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

całą wdzięczność? Dziś pragnę przedewszystkiem spełnić jego wolę i służyć mu wiernie z największą pokorą. Panna Ania mówiła panu?
— Tak jest — odparłem sucho.
— Święta istota! Co za szlachetność i dobroć, nawet dla pokornego, niegodnego sługi. Ona nikim nie gardzi. W jej oczach tylko dobroć. Co za szczęście żyć obok takich ludzi. Czy pamiętasz, panie Copperfield, że ty pierwszy przepowiedziałeś mi kiedyś, iż zostanę wspólnikiem pana Wickfielda?
Spojrzałem na niego zdumiony. Nic podobnego nigdy nie przepowiadałem, lecz później przypomniało mi się, że w pierwszych dniach poznania, kiedy byłem zupełnem dzieckiem, zapytałem go raz z naiwnością, czy dlatego pracuje, żeby zostać wspólnikiem pana Wickfielda.
— I sądzę, że to właśnie pańskie dzieło ta iskierka ambicji w mej pokornej piersi — mówił dalej z uśmiechem. — Bo i nędzny człowiek może być narzędziem w ręku wielkich i godnych. Pan Wickfield najgodniejszy, najszlachetniejszy człowiek, ale jak nieostrożny, nierozważny, o panie Copperfield!
— Nierozważny pod każdym względem — zauważyłem gorzko.
— Tak jest — powtórzył Urja innym głosem — dziecinnie nierozważny, niepoczytalny prawie. Przepraszam, że o tem mówię, panie Trotwood. Jestem zawsze pokorny i wiem, że nic nie znaczę wobec wielkich ludzi, ale mówię tylko do pana. I mogę mówić śmiało, że gdyby kto inny był na mojem miejscu w ciągu tych lat ostatnich, zgniótłby pana Wickfielda i zmiażdżył zupełnie, mając go w swojej mocy. Mając go w swo-jej mo-cy — wysylabizował, gniotąc pięścią stojący przed nim stolik, aż się zakołysał pod tem ciśnieniem.
Odwróciłem głowę, żeby nie wyczytał z mych oczu, co czuję i co myślę o nim.