Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 165.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Obwiniasz Steerfortha? — zapytałem, boleśnie dotknięty jej słowami. — Niesłusznie. Sam zawiniłem, sam tylko mogę odpowiadać.
— Jest od ciebie starszy o lat kilka.
— Ale jest także młody. Wysłuchaj mię pierwej, będzie mi lepiej, skoro ci wszystko opowiem.
Wysłuchała spokojnie i uważnie, lecz powtórzyła znowu.
— Nie sądzę go jedynie na podstawie tego wybryku, choć jest o tyle starszy, że nie powinien był do tego dopuścić. Ale wiem o nim więcej. Wiem, iż życie dla niego jest zabawą, a ludzie zabawkami. Wiem, że praca i obowiązek to rzeczy mu nieznane. Wiem, że szuka jedynie rozrywki i przyjemności. Jesteśmy młodsi od niego oboje, a jednak zapatrujemy się inaczej. Dotąd byłeś poważnym chłopcem i poważnie patrzyłeś w przyszłość.
— Czy sądzisz, że się zmieniłem?
— Nie, lecz chciałabym bardzo oszczędzić ci przykrych wspomnień i... i... jesteś tak młody.
— Dlatego bądź wyrozumiała.
— Jestem i nie mam ci za złe tego, co się stało. Nawet jestem pewna, że to się nie powtórzy więcej, ale... boję się dla ciebie Steerfortha.
— Chciałbym, żebyś go poznała. Oddałabyś mu wtedy sprawiedliwość.
— Nie mówmy o tem — uśmiechnęła się z dobrocią. — Chciałam cię ostrzec, nic więcej. Przypuszczam, że to nie stanie między nami i że mi nie odbierzesz swego zaufania.
— Nigdy, Aniu! — zawołałem z przekonaniem.
— Czy nie widziałeś Urji? — zapytała, widocznie chcąc zmienić rozmowę.
— Urji? A cóż on tu robi w Londynie?
— Jest tu już od tygodnia w interesach ojca. Zdaje mi się, że zajdą przykre dla nas zmiany: Urja chce być wspólnikiem ojca.
— Urja wspólnikiem ojca? — powtórzyłem. — Czyż to