Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 146.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nak przekonanie, że była lekkomyślna i niegodna tak szczerej miłości. Pogardziłem nią ostatecznie, gdy spotkawszy mię na ulicy z wyrazem uczucia bólu na twarzy, roześmiała się wesoło i zaczęła coś opowiadać towarzyszkom. Być bardzo może, iż śmiała się ze mnie.
Odtąd na kilka miesięcy prawie znienawidziłem dziewczęta, oprócz Ani jedynie. Byłem dla nich niegrzeczny przy każdej sposobności. Lekcje tańca obrzydły mi zupełnie i nie mogłem zrozumieć, dlaczego „panienki“ nie tańczą same z sobą, skoro tak lubią tę zabawę.
Zaniedbałem się w stroju, lecz pisałem wypracowania, które zwracały na mnie uwagę profesorów. Pan Strong wydawał mi chlubne świadectwa, a babka nie ukrywała swej radości.
Zajmowały mię także sporty. Sława pewnego atlety-rzeźnika, który stał się postrachem młodzieży w Canterbury, pozbawiała mię snu i spokoju. Opowiadano o nim coraz dziwniejsze historję, siła jego była nadludzka, przypisywano mu czary i tajemnicze środki, które czyniły go niepokonanym.
Widziałem go zdaleka. Był krępy, z dużą głową, grubą szyją, miał twarz czerwoną, oczy małe i błyszczące, szerokie ramiona i muskularne nogi. Przechwalał się swą siłą i mówił publicznie, iż każdego z wychowańców szkoły doktora Stronga pokona jedną ręką.
Postanowiłem ukarać go za to zuchwalstwo.
Spotkanie nastąpiło w oznaczonem miejscu i czasie, pod cieniem drzew w alei, w piękny wieczór letni. Przyszedłem w towarzystwie delegatów szkoły, mój przeciwnik miał z sobą dwóch rzeźników, oberżystę i kominiarza.
Stanęliśmy naprzeciw siebie oko w oko. Nagle rzeźnik uderzył i w oczach mi błysnęło tysiąc świeczek. W sekundę nie wiedziałem już, gdzie jestem, gdzie drzewa, gdzie mój przeciwnik, z trudnością i niepewnie odróżniałem siebie od niego, tarzaliśmy się obaj po zielonej trawie, chwilami spo-