Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 074.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Inni chłopcy z naszej sypialni korzystali też nieraz z tych powieści i spoglądali na mnie z pewnem uszanowaniem. Miało to jednak i swoje złe strony: Steerforth był wymagający, nie uwzględniał mego znużenia, ja przez ambicję nie chciałem się także uskarżać i tym sposobem często bywałem zmęczony, niewyspany i nie mogłem skupić uwagi do pracy.
Mniejsza o to, kochałem Steerfortha tak bardzo, że dla niego znosiłem chętnie i plagi pana Creakle, i niezadowolenie dobrych nauczycieli, i znużenie. Jeden życzliwy uśmiech, dobre słowo z jego strony, wynagradzały mi hojnie wszelkie przykrości i krzywdy.
Nadszedł też obiecany list Peggotty, jaki przyjemny! Duże pudło ciastek, pomarańcz i dwie butelki wybornego wina z porzeczek.
Zaniosłem to natychmiast wszystko do Steerfortha i prosiłem, aby postąpił, jak uważa za odpowiednie.
Obejrzał każdą rzecz z wielkim spokojem, a potem się uśmiechnął.
— Wino — rzekł — schowamy, aby cię pokrzepić, kiedy jesteś zmęczony przy opowiadaniu.
A więc to zauważył! Zaczerwieniłem się mocno i zacząłem błagać, aby nie zważał na to i obdzielił wszystkich, ale pozostał przy swojem. Schował obie butelki do swego kuferka i wydzielał mi sam potrochu, kiedy osądził, że potrzebuję wzmocnienia.
Może zrobił rozsądnie, gdyż sam uczułem wkrótce skutek pożądany: opowiadałem lepiej i nie czułem zupełnie wyczerpania.
Nauka szła mi nieźle i zdawałem sobie sprawę, że najwięcej zawdzięczam to panu Mellowi, który widocznie mię lubił i pomagał mi chętnie. To też sprawiało mi ogromną przykrość, że Steerforth obchodził się z nim pogardliwie, mówił o nim z lekceważeniem i dokuczał przy każdej sposobności. Tem więcej mię to bolało, że mu kiedyś opowie-