Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piersi jego głowę i szeptała jakieś wyrazy. Nie mogłem wątpić, że to syn i matka.
Spojrzał na mnie, spostrzegł moje otwarte oczy, znów przez chwilę jakgdyby się namyślał, ale nic nie powiedział, skinął tylko głową, że czas iść w dalszą drogę, więc wstałem, podziękowałem staruszce za dobroć i wyszliśmy razem.
Wkrótce nadjechał omnibus, w którym usnąłem znowu i obudziłem się dopiero wtedy, kiedy mię „Karol“ wziął za ramię, mówiąc, że jesteśmy w domu.
— W domu? — westchnąłem. — Jakiż będzie ten dom mój nowy?
Z niepokojem wysiadłem i szliśmy dość szeroką drogą do posępnie wyglądającego budynku, który otaczał ciemny mur wysoki. Nad bramą widniał duży napis: Salem-House.
Mój przewodnik zadzwonił i wpuścił nas odźwierny, wysoki, tęgi, na drewnianej nodze, z grubą szyją, czerwoną twarzą i błyszczącemi, groźnemi oczyma.
— Nowy uczeń — rzekł nauczyciel.
Odźwierny objął mię od stóp do głowy swoim groźnym i bystrym wzrokiem, następnie zamknął furtkę na klucz, który schował do kieszeni, a ponieważ odeszliśmy tymczasem kilka kroków, zawołał głośno:
— Hola!
Nauczyciel przystanął i zwrócił się ku niemu. Odźwierny stał na progu maleńkiego domku, który był jego mieszkaniem, i trzymał w ręku parę butów.
— Był tu szewc, panie Mell — przemówił głośno — powiedział, że tych butów nie naprawi, że wstyd nosić takie ciarachy i zabierać taką robotą czas porządnemu człowiekowi.
To mówiąc, rzucił buty w naszą stronę.
Pan Mell postąpił ku nim parę kroków, podniósł z ziemi i zaczął oglądać uważnie z miną bardzo zafrasowaną. Mimowoli spojrzałem na obuwie, które miał na nogach, i zdawało mi się, że również byłoby je trudno naprawić.
Salem-House wydał mi się budynkiem bardzo obszernym,