Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiemi oknami. Myślałem, że to szkoła, i ocknąłem się zupełnie. Ale podniósłszy oczy, przeczytałem napis, że to przytułek dla biednych, przeznaczony dla dwudziestu pięciu starych kobiet.
Nauczyciel wszedł ze mną do małej izdebki i zapytał staruszki, która rozpalała ogień, czy może przygotować mi śniadanie.
Na nasz widok staruszka w pierwszej chwili oniemiała, złożyła ręce z uśmiechem zachwytu i powiedziała:
— Karol!
Lecz zaraz potem potrząsnęła głową, ukłoniła mi się uprzejmie i zapewniła prędko, że śniadanie będzie natychmiast gotowe.
Przystawiła do ognia mleko, moje jajka, oglądając się co chwila na „Karola“ i uśmiechając do niego tak słodko, że nie wiem, dlaczego przypomniała mi się mama.
— Czy nie masz z sobą fletu? — zapytała wreszcie.
— Mam — odpowiedział „Karol“ i pospiesznie wyjął z kieszeni flet, złożony z trzech części, które zręcznie złączył i podniósł do ust.
W chwilę potem śniadanie stało przede mną na stole i wydawało mi się tak wyborne, jak nigdy jeszcze w życiu żaden przysmak.
„Karol“ grał na flecie, lecz jego muzyka była dziwnie smutna i nie podobała mi się wcale. Staruszka jednak była zachwycona, oparła się o poręcz jego krzesła i od czasu do czasu przyciskała usta do zjeżonych, szczotkowatych włosów grającego. Jednocześnie zauważyłem, że w izdebce jest i druga staruszka, która, kaszląc i postękując, poruszyła się w kącie na łóżku.
„Karol“ musiał grać dosyć długo, bo przespałem się po śniadaniu z głową, opartą na stole, zanim wreszcie obudziła mię rozmowa, a może i przerwanie muzyki. Otworzyłem oczy i ujrzałem nauczyciela, stojącego przed staruszką, której obie ręce serdecznie całował. Ona przyciskała do