Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 050.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyda się swojej pani. A do ciebie napiszę, chociaż nie chodziłam do szkoły. O mój skarbie, chyba w tej szkole będzie ci lepiej, niż w domu.
Słuchałem jej, tłumiąc i wstrzymując łkanie.
— Peggotty — rzekłem wreszcie — napisz do swego brata, i do Chama, i do Emilki, że to wszystko nieprawda, że ja taki zły nie jestem. Chcę się uczyć i bardzo chciałbym przeprosić mamę. Uściskaj mamę mocno i powiedz, że będę się uczył.
— Dobrze, Dewi, już dosyć, bo usłyszy! Nie zapomnij, pamiętaj i kochaj mię zawsze.
Ucałowała cicho dziurkę od klucza z tamtej strony, a ja z tej strony przycisnąłem do niej usta. Potem jeszcze usłyszałem: — Dewi kochany — i cichy szelest kroków. Zostałem sam.
Nazajutrz miss Murdstone znalazła mię już ubranego i oznajmiła, że dzisiaj wyjeżdżam do szkoły i że mam zejść na śniadanie do jadalnego pokoju.
Przy stole zobaczyłem wreszcie mamę. Wydała mi się ogromnie zmieniona. To wcale nie ta dawna śliczna pani Copperfield, ale jakaś starsza, zmęczona kobieta, z twarzą bladą i czerwonemi oczyma.
Objęła mię spojrzeniem i połykała łzy, nie mogąc wymówić ani słowa.
— Droga mamo — szepnąłem — ja cię przepraszam, przepraszam.
Wtedy załkała głośno, ale natychmiast z przestrachem spojrzała na miss Murdstone i zapanowała nad sobą.
Przycisnęła do piersi moją głowę i lekko pocałowała mię w czoło.
— Ucz się, Dewi, ucz dobrze — powtarzała.
Czułem uścisk jej ręki, ale jednocześnie odsunęła mnie i wskazała krzesło oraz przygotowane już mleko na stole.
— Powóz zajechał — odezwała się miss Murdstone.
Woźnica przyszedł zabrać moje rzeczy.