Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 012.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Może synka — szepnęła mama bardzo cicho.
— Nie spieraj się — rzekła miss Betsy — będzie córka. Otóż chcę ci powiedzieć, że od chwili urodzenia biorę ją pod opiekę. Będę jej chrzestną matką, dam jej swoje imię i będzie się nazywała Betsy Trotwood Copperfield. Uważam ją za swoje dziecko i niczego wam odtąd nie zabraknie. Naprawdę to będę miała aż dwie córki.
— A jeśli będzie chłopczyk? — zapytała mama.
— Widzę, że lubisz się sprzeczać — odezwała się ciotka surowo. — Czy i z Dawidem tak postępowałaś?
Na te słowa mama wybuchnęła płaczem i płakała tak strasznie, że zrobiło jej się słabo, a wezwana Peggotty uznała za najlepsze położyć ją do łóżka.
W parę godzin potem byłem już na świecie. Ciotka oczekiwała mnie z niepokojem i zdaje się z niecierpliwością.
— Jakże mała? — było jej pierwsze pytanie, gdy głos mój usłyszała.
Mały zdrów — rzekła wesoło Peggotty — tęgi chłopak. Będzie pociecha dla pani.
Ciotka spojrzała na nią dziwnym wzrokiem. Następnie, nic nie mówiąc, włożyła kapelusz, płaszczyk, rękawiczki, otworzyła drzwi do ogrodu, wyszła i zniknęła, jakby jej nigdy nie było. Obraziła się, że przyszedłem na świat, i nie chciała mnie nawet widzieć.
Odtąd nie pokazała się więcej. Nie wiedziałbym o jej istnieniu, gdyby najpierw Peggotty, a następnie mama nie opowiedziała mi tego wszystkiego. Biegły lata i życie płynęło nam cicho, może nawet szczęśliwie, o ciotce nie myśleliśmy zupełnie, poprostu zapomnieliśmy o niej.
Inne wspomnienia zarysowały się w mojej pamięci, niby obrazy, które gdzieś widziałem. Najdawniejszy z nich tak wygląda.
Na podłodze w dużym pokoju klęczą czy siedzą niedaleko od siebie dwie postaci: mama i Peggotty, a ja prze-