Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ktoby się tego był po mnie spodziewał? ja najmniej.
W Warszawie zastali poruszenie ogromne, król się w podróż wybierał. Dokąd?
Przejeżdżającym właśnie przez most wskazano statki u brzegów stojące, które ładowano pośpiesznie. Około zamku roiły się tłumy.
— Król do Torunia i Gdańska ciągnie! — powiadano.
Po co? — nie umiano odpowiedzieć.
Zaledwie z konia zsiadłszy posłał po Kalińskiego, ale go się nie doczekał do nocy. Tymczasem na mieście języka dostał, że w istocie król z piechotą cudzoziemską swą i strażą przyboczną miał iść w stronę Gdańska dla uśmierzenia jakiegoś niepokoju.
Gdy Kaliński spocony nadbiegł, już Bajbuza na łożu odpoczywał.
Nie byli tylko we trzech w izbie sami.
— Cóż? na Toruń i Gdańsk ciągniemy — zawołał do niego Bajbuza — bo i ja z wami. Z panem Żółkiewskim idę.
Kaliński ramionami ruszył.
— Na Gdańsk! na Toruń — zawołał. — Niechaj dla ludzi tymczasem i tak będzie, ale wam jutro hetman powie, że droga wypadnie inna.
Panom rokoszanom zda się, że króla JM. nastraszyli. Dobry pan długo cierpliwość miał, a no