Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sprawy i dla niej spieszył do Krakowa, mając zajście z Palczowskim burgrabią.
Otwarcie tedy przy gościach, gdy się rozmowa toczyła o kanclerzu i o podróży, a marszałek nalegał niby na brata, aby do Krakowa nie jechał, odparł Samuel:
— Ja w Krakowie bawić się nie myślę, ale być tam muszę, bo ztamtąd się dopiero we włoską drogę wybiorę. Z panem kanclerzem my mamy wszakci pokój i ubezpieczenie.
Powtórzył to po kilkakroć i bardzo głośno, że na ten pokój rachował i trzymać go chciał.
Jakby naumyślnie dla tem lepszego okrycia dalszych zamysłów, trafiło się, że tegoż dnia przyszły listy od kasztelana gnieźnieńskiego, który o niczem nie wiedział, tylko o tem, co mu na dworze powiadano, aby się pozbyć jego nalegań.
Zapewniał Jan w liście swoim o przyrzeczeniu królewskiem, iż mogli być spokojni do sejmu konwokacyjnego i mieli na ten sejm czekać, gdzie król chciał rozsądzić sprawę tych plotek i listów przyniesionych przez Wojtaszka.
Osobnym listem prosił kasztelan Samuela, aby do Włoch podróży zaniechał, o której mu Domaszewski, sługa jego wyprawiony do Gdańska, opowiadał. Marszałkowi zalecał, aby od podróży tej odwodził i niepotrzebne obawy hamował.
Marszałek w tem jednak, nawet pozornie za radą Jana nie poszedł i od podróży włoskiej nie