Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.2 073.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wać, grać na lutniej nie sromota, zwłaszcza będąc o to proszony.“ Najpożądańszą bez wątpienia — pisze Korzon — była służba na dworze królewskim (curiensis) przy pałacu (aulicus), albo przy pokoju, ale też i dosyć uciążliwa, jak widzimy z wierszowanego listu Andrzeja Morsztyna do Szumowskiego, dworzanina pokojowego króla Jana Kazimierza.

Niesłusznie Janie, niesłusznie to zową,
Co my służymy, służbą pokojową.
Co to za pokój? Co za wczas taki?
Włóczyć się z dworem, jako wilk za flaki,
Nie jeść kiedy chcesz, nie spać kiedy drzymie,
W deszcz bez opończy, bez czapki stać w zimie.
Słuchać psów wycie, chociaż nie myśliwy,
Przepić coć żyzne poślą z domu niwy,
Kłaniać się wszystkim, choć bolą kolana,
Każdego przywieść i sprowadzić pana.
Więc ani się zwiesz, kiedy nas jak z woru
Wysypią w różne drogi ode dworu:
Ty z przywilejem, ty biegaj z wiciami,
Ty z Opatowem, ty z Proszowicami
Umawiaj sejmik; ty biegaj do Lwowa,
Jeśli wyprawa na obóz gotowa?
Toż nas i teraz biegunka napadła
I za granicę obudwu rozkładła.
Jam już był dobrze cudzych krajów syty.....
Przebyłem Węgry i na ich stolicy
Cesarskiej pokłon oddałem prawicy
I pańskie sprawy kończąc przy tym dworze,
Niosłem królewskie listy Leonorze.
Zwodziłem potem, gdzie szła sama głowa
Ojczyzny naszéj (król), panów do Zborowa.
Potem tej zimy, nie żałując bicza
I ostróg, biegłem w Litwę od Łowicza,
I przeszedłem ją aże ku Dnieprowi,
Wielkiemu niosąc ordynans wodzowi i t. d.

Zato każdy dworzanin królewski miał dużo okazyi do pozyskania ze szczodrobliwości monarszej jakiegoś wójtostwa, królewszczyzny, urzędu, a zdolniejszemu służyła zwykle świetna dola. Autor przytoczonego wiersza wyszedł wkrótce na referendarza, a z czasem na podskarbiego wiel. koronnego. Wzrost fortuny Sobieskich poczyna się od Sebastjana (pochowanego w Tykocinie), który był dworzaninem Zygmunta I (aulicus noster) i otrzymał nadanie dzierżawy Pilaszkowiec. Dziad króla Jana III Marek i ojciec Jakób, zaczynali służbę publiczną od tegoż skromnego urzędu, jeden pod Batorym, drugi pod Zygmuntem III, zanim wyszli na senatorów. Dworzanie królewscy już od czasów najdawniejszych płacy stałej nie pobierali, dostawali tylko żywność ze stołu królewskiego i kosztowniejsze szaty. Każdy przeto musiał być zamożnym szlachcicem, żeby wystarczyć wydatkom. Mawiano też: „Błogo temu przy dworze, komu pług doma orze.“ Uboższy szlachcic szukał chleba na dworach pańskich lub przy urzędach koronnych. Tak przy podskarbich znajdowali się dworzanie do wykonywania dorywczych zleceń, np. do podawania starostw nowoobdarowanym posesorom. Dworzanin spisywał inwentarz podawczy starostwa, ze szczegółowym opisem zamku, wsi, powinności włościańskich i wszelkich dochodów, i doręczał nowemu staroście, od którego pobierał za tę czynność jakieś wynagrodzenie, ale pensyi żadnej nie miał (jak mówi Korzon) i na listę oficjalistów skarbowych nie był wpisywany. Magnaci utrzymywali licznych dworzan zarówno dla okazałości swoich dworów i orszaków, jak dla wygody w posłudze i potrzeby orężnej. Dzięki temu pożytecznemu w swoim czasie obyczajowi, młoda szlachta znajdowała sposobność do poznania świata, rozwinięcia umysłu i nabrania ogłady towarzyskiej, a biedniejsi znajdowali kawałek chleba. Rozum pański odbijał się zwykle w doborze i postępowaniu jego dworzan, stąd powstały przysłowia: 1) jaki pan, taki kram i 2) równe sobie sługi mam, tacy dobrzy jakem sam. Dworzanami zarządzał marszałek dworu. Wstawali rano i szli do kościoła lub kaplicy dworskiej, a po mszy św. i śniadaniu czekali na rozkazy przed komorą pańską, do której, wzywani po jednemu, otrzymywali rozmaite zlecenia. Głównym ich obowiązkiem było towarzyszyć panu wszędzie, czy to na krwawe boje, czy do stołu biesiadnego. Anglik Con-