Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Drobna twarz Lilith wciąż powracała odrzucił więc książkę, zgasił świecę, przymknął oczy i naraz doznał wrażenia, jak gdyby ona stanęła przy łóżku i patrzyła nań z swym zagadkowym, pociągającym uśmiechem, po chwili zdało mu się, iż uśmiechnione usta mówią:
— Dałam ci szkarłatną różę, abyś ją całował, abyś ją pieścił... bo to są moje usta.
Ciało jego podrzuciło się gwałtownie, aż zatrzeszczał stary, bardzo niewygodny wyleżany materac.
Adam rozwarł nagle oczy, zerwał się, zapalił świecę, spojrzał na zegarek — była druga po północy.
Odetchnął, przekonawszy się, że od dawna usnął i że ta szczególniejsza kobieta nie daje mu spokoju nawet we śnie. Uczuł gniew i postanowił raz na zawsze pozbyć się jej z pamięci.




Spostrzegli nagle, że zbłądzili, wysunęli się naprzód bezwiednie, z początku oglądali się i przystawali, oczekując na resztę towarzystwa, z którem był i Marjan, mąż Lilith. Rozmowa jednak tak ich za-