Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Zygmunt Ławicz i jego koledzy.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

od uderzeń pięści jego bolały ją plecy, jakże za to w dniach innych szczęśliwą bywała! Rębko kochał żonę swoję w oczy, za oczy mawiał o niéj zawsze, że jest kobietą piękną, od czasu do czasu prowadził ją wystrojoną pod ramię po ulicach miasta, lub za miasto; a gdy w wieczory zimowe w gronie znajomych i przy butelce piwa, albo wódki, rozweselił się czasem, to zrywał się ze stołka, chwytał ją wpół, i przy dźwiękach harmoniki, albo samemu sobie przyśpiewując, aż do stracenia tchu tańczył z nią miecielicę, z wieśniaczéj jeszcze, wpół-chłopskiéj młodości, zapamiętaną. Pomimo więc przytrafiających się dość często „herezyi”, małżeństwo Rębków było kochającém się i szczęśliwém. Niedostatku téż, w obszernéj, nizkiéj izbie, o dwu oknach i wielkim kominie, nie było. Zarobki mieli oboje niewielkie, lecz rozmaite; bo i kobieta ze swéj strony zarabiała, obsługując niezamożnych lokatorów kamienicy, a pensyą, którą mąż jéj otrzymywał w Izbie, chroniąc przed okiem i ręką jego, z czujnością Argusa.
W tę niedzielę, która nastąpiła po rozmowie Rębkowéj z Ławiczem, Rębko na żadną z dróg wjazdowych nie udał się, ale wprost z kościoła przyszedł do domu. Wiedział już o wszystkiém od żony, a sprawy familijne mocno mu snadź na sercu leżały. Wychylając kieliszek wódki, a przekąsując podaną mu przez żonę skrobaną rzodkiew, pokręcał zawiesistego wąsa i żartobliwie zerkał na Frankę, która, bledsza,