Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Zygmunt Ławicz i jego koledzy.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chty, jako téż fizyognomiom siedzących na nich ludzi. Doświadczenie snadź miał spore i, gdy który z wozów, czy która z fizyognomii, wydały mu się odpowiedniemi zamiarom jego, śmiałym krokiem, a z dobrodusznym uśmiechem, zbliżał się ku nim, najpokaźniéj, jak tylko być może, prezentując na szerokich barkach galowy strój dymisyonowanego żołnierza, a na wydymającéj się piersi — dwa wielkie i, jak słońce, złote medale. Bywali dość liczni właściciele wozów i kałamaszek, którzy prawdziwie wzruszonymi i zachwyconymi czuli się na widok dumnie, i zarazem życzliwie, zbliżających się ku nim zawiesistych wąsów, szerokich bark, błyszczących guzików, a szczególniéj wielkich medalów Rębki.
Człowiek taki musiał być doświadczonym bardzo i biegłym we wszystkiém, co tyczyło się prawa i urzędu; umiał pewnie sam pisać do sądów prośby i skargi, albo przynajmniéj znał takich, co je pisać umieją! Powoli z razu i od niechcenia niby, lecz potém coraz żywsze i poufniejsze zawiązywały się rozmowy, które Rębko zamieniał wkrótce w indagacye formalne, i naiwnych, zalęknionych nieco przez ruch i gwar miejski przybyszów, albo ku swému mieszkaniu wiódł, albo ku mieszkaniom protegowanych przez się indywiduów, których wspaniale adwokatami mianował. Zależało to od rodzaju interesu i stopnia trudności, które chodzenie około niego przedstawiało. Około bardzo drobnych i łatwych Rębko sam chodzić