Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mon Dieu, to zapewne skutek mego szczęśliwego charakteru, — odrzekła pani szambelanowa z wyrazem rajskiego szczęścia, i poczęła żywiej jeszcze powiewać nieodstępnym wachlarzem i żywiej jeszcze rozmawiać z panem Jodkiem i z większym wdziękiem poruszać głową i z większym zapałem strzelać oczami.
Pan Jodek patrzył przez chwilę na Rytę bladą, zamyśloną spokojnie, opartą o poręcz fotelu i swem głębokiem, wyrazistem spojrzeniem patrzącą na brata.
— Mój Boże, — szepnął do pani Słabeckiej, — któż by powiedział, że pani jesteś matką panny Ryty! ja sam, który przecież wiem o tem dobrze, zaledwie mogę wierzyć świadectwu własnych oczu. Każdy może wziąć panie za dwie siostry i to panią... za młodszą i milszą, — dodał jeszcze ciszej.
Na to bezczelne pochlebstwo, szambelanowa uderzyła go wachlarzem po ręku.
Flatteur! — rzekła. — Wiedz o tem, że mam lat trzydzieści pięć!
Słowa te lubo powiedziane półgłosem, doszły do uszu Tozia. Zerwał się nagle z kanapy i parsknął śmiechem.
— Z czego się śmiejesz Toziu? — zapytała Laura.
— Nic, nic, — odpowiedział. — Ta Ryta mnie tak rozśmieszyła.
A kiedy siostra zbliżyła się do swego brata, szepnął jej bardzo ciche:
— Ryto, mama mówi Jodkowi, że ma lat trzydzieści pięć, więc chyba miałem lat czternaście, kiedym się urodził!
Ryta spojrzała nań poważnie, niemal surowo.
— Toziu, — odrzekła, — nie lubię, kiedy śmiejesz się ze słabości mamy.
— Słabości te kosztują mi życie, — odparł Tozio z