Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 107.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby nie być natrętnym.
Oh, vous n’étes jamais de trop, cher monsieur Jodek vous, si aimable, comment donc! — mówiła szambelanowa. — Cóż słychać w M? Kto tu jest z moich znajomych? jak się bawią? czy wiele bywa zebrań? a publiczne zabawy jak idą? czy nie zawierają się jakie marjaże?
Widomem było, że te gradem sypiące się pytania wprowadzały Jodka w jego właściwą sferę. Mrugał znacząco oczami, uśmiechał się szeroko i gładził łysinę ręką przyozdobioną w ogromny pierścień z pieczątką. Przysiadł się więc do pani szambelanowej i począł jak z za rękawa sypać jej różne nowinki, ploteczki, anegdotki, opisywał bardzo dowcipnie zacofane stroje niektórych dam, wyśmiewał oświetlenie salonów pana X, unosił się nad kuchnią państwa I. i t. d. Pani szambelanowa odwdzięczała mu się opowiadaniem o różnych drezdeńskich powabach, towarzystwach, modach, pikujących historyjkach i t. d. A tak żywo toczyła się między nimi rozmowa, że mówili jakby na wyścigi, niekiedy jednocześnie, przerywali sobie wzajem ciągle, i nigdy żadne z nich nie mogło wyspieszyć z odpowiedzią na zadane pytania, bo po niem następowało drugie, trzecie, dziesiąte i tak dalej i tak ciągle.
Gospodynie domu kręciły się około zastawy śniadaniowej. Tozio usiadł przy Rycie i półgłosem z nią rozmawiał. Młoda panna jednak mówiła bardzo nie wiele, w całej spokojnej i harmonijnej jej osobie znać było ciężką jakąś myśl, która ją całą zajmowała.
— Ale pani dokazujesz cudów, zamiast stawać się starszą, wyglądasz pani co raz młodziej! — mówił Jodek do pani szambelanowej. — Zdawałoby się, że przez czas spędzony zagranicą ubyło pani lat dziesięć. Co za świeżość! jakie ożywienie!