Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnia tego osobliwie jakoś kryształowe i promieniejące były, wzniosła ku obliczu Chrystusa ukrzyżowanego i znać po niej było, że wnętrzną modlitwę odmawia. Jakoż zawstydzenie ją opuściło i uśmiech prawie wesoły osiadł na twarzy, kiedy mówić zaczęła:
— A no, kiedy trza, to trza. Prosto z mostu powiem: Ponieważ Józefa do Ziemi Świętej pojechała i nie prędko wróci, abo i cale może nie powróci, tedy ja umyśliłam zastępczynią jej zostać i to czynić, co ona czyniła.
Znowu na twarz Chrystusa, która z pod belek sufitu górowała tu nad wszystkiem, wzrok podniosła i, jakby od jej widoku natchnienie i siłę biorąc, cale już upewnionym głosem mówiła:
— Chcę tak, jak Józefa, sługą Boską i ludzką zostać, kochanej ziemi przeddziadowskiej i złej doli ludzkiej życie i trudy swoje ofiarować. Pojadę wszędzie, dokąd ona jeździła i starać się będę, aby ludzie pociechy i pożytki duszne za pośrednictwem rąk moich tak samo, jak od niej, otrzymywali.
— A potrafisz to ty, młodziutka taka, niebożątko? — z pod ściany ozwał się Żelazny.
Obróciła się ku mówiącemu i odpowiedziała:
— Nie we własny rozum ja dufam, ale w pomoc Bożą najpierw, a potem w rady ludzi nade