Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.

Kiedy ją po tem zerwaniu z narzeczonym pierwszy raz obaczyłam, była tak spokojna, jak gdyby nic ważnego w życiu jej nie zaszło. Tylko, że spokojność ta na powierzchni się znajdowała, a co tam we wnętrzu płakało lub desperowało, nie każdy mógł odgadnąć. Ewka, znowu dziwując się jej spokojowi, do głazu i marmuru ją porównywała, ale Ewka miała wzrok krótki, i który ledwo po skórze ludzkiej się prześlizgiwał.
Siedziała na kamieniu, tuż obok żółtej mogiły pana Cyryaka, tak pilnie szyciem zajęta, jakby z ciałem i z duszą w robocie swej pogrążała się i utapiała. Dzień był wrześniowy, słoneczny i ciepły; liście poczynały już barwę swą odmieniać i na zielone drzewa, które nad cmentarzem gałęzie swe rozpościerały, kłaść plamy i centki bronzowe, czerwone i żółte. Dokoła krzyżów i kamieni grobowych niektóre ro-