Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nym, co będzie? Toż i toż, panie Bartosz! Nuda człowieka zje i rdza pokryje.
Anastazya, ciągle jeszcze do szafki obrócona, odrzekła:
— Mnie o zabawy bynajmniej! Ale kiedy Apolkowi bez nich tęskno będzie, to proszę tam, gdzie się tylko upodoba, jechać. Ja żadnych co do tego dyspozycyi nie wydaję, ani żądań nie objawiam i za tym, któremu ślubować będę, wszędzie chętliwie pojadę, chociaż sama do wsi zwykłam i rozstawać się z nią nie zamierzałam nigdy. Wszakoż niech będzie w tem wola Apolka, nie moja.
— Naścia to tak mówi, jakby łaskę jaką mi wyrządzała. Cale inszym głosem kobieta kochająca o przyszłem życiu swem z kochanym mężczyzną przemawia. Słyszałem ja nieraz panny o takich rzeczach mówiące i Naścia może być pewna, że ogień i miód w mowie ich przytem bywał. Zadziwia mię, że moja narzeczona taką zimną być może!
Anastazya nie odpowiedziała nic, tylko naczynia, które ustawiała w szafie, z nagłym brzękiem jedno o drugie uderzyły. Pan Apolinary zaś, po chwili milczenia, rzekł znowu:
— Naścia nawet i ogarnąć tego myśleniem swem nie może, jaką ja ofiarę przez miłość dla Naści ponoszę.