Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że krwi i nazwiska swego skrzywdzić nie zechce. Teraz nawzajem po sobie, a później na żony swe spojrzeli.
— A gdzież Nastka?
— A Bóg święty wiedzieć to raczy! Z kawalerami może gdziekolwiek siedzi...
— Abo na pole swoje żąć poleciała...
Tu Ewka Glindzianka, w tłumiku, który u drzwi bokówki stał, sierpem u pasa zwieszonym pobłyskując, cienkim głosem krzykła:
— Nadaremnie języków sobie na niej nie wyostrzajcie! Tu jest ona, przy trumnie, z żałości umierająca i o sukcesyi bynajmniej tak, jak wy, nie myśląca! ot co!
I ku Naści poskoczywszy, twarz rozognioną ku niej pochyliła, a za rękaw sukni pociągać ją zaczęła.
— A idźże, Naścia, testamentu słuchać! Nawróciciel woła cię i stryjaszki z ciekawości ledwo że nie umierają!
Dziewczyna twarz spłakaną odjęła od naroża trumny i na Ewkę patrzała oczyma, które widocznie objawiały, że nic z tego, co działo się koło niej, ani widziała, ani słyszała, Ewki też słów odrazu zrozumieć nie mogła. Dusza jej utonęła cała w rozmowie z drugą duszą, która z martwego ciała tego uleciała i nie wiedzieć gdzie była, ale ona pewnie dufając w to,