Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cienkiej pręgi zmarszczki, posępnie też nieco ozwała się:
— Oni także litości nijakiej nie mają, kiedy sławę niewinnych ludzi szarpią i na ostrych językach potwarze nim roznoszą..
Józefa, która dotychczas głównie z panem Cyryakiem rozmawiała, obróciła się cała do Anastazyi:
— Ja też przed tobą dlatego i opowiadam o ich ciężkiej biedzie, że oni ciebie ciężko krzywdzili; gdyby nie to, poszłabym do inszych ludzi o pomoc dla nich prosić, ale czyniąc tak, srożej jeszcze od nich ciebiebym skrzywdziła, bo do pięknego uczynku i wielkiej szczęśliwości dusznej odjęłabym ci sposobność...
Anastazya, z oczyma spuszczonemi, wydętemi usty zaszeptała:
— Oni mię od dzieciństwa nienawidzili, za to jedno tylko, że na świat przyszłam, i srożej jeszcze niż Mrukowie przeciwko mnie się rozjadali. Tak samo i teraz, gdyby tylko mogli, chętnie odarliby mię ze wszystkiego, a nawet ze świata zgładzili...
— A ty, skoro możesz, przyodziej ich za to i od przedwczesnego zejścia ze świata uratuj! — zawołała Józefa, i czarne brwi jej ściągnęły się nad oczyma, które zagorzały, i teraz dopiero poznać można było, że ta bledziuchna kobieta