Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sąsiadom zwaśnionym przekładać: co godzi się i co nie godzi, w czem krzywda jest, a w czem jej niema, że choćby krzywda i była, darować ją należy, jakie gorzkie skutki wynikają z kłótni ustawnych, a jaki owoc słodki rodzi zgoda braterska, to niewiadomo było, czy to ksiądz mówi, czy mędrzec jaki dla nawracania ludzi z nieba przysłany, czy anioł, który z dzbanem oliwy i miodu pełnym na ten świat zleciał, ale kamienne chyba serce miałby, ktoby przekonywaniom tym, z ust takich wychodzącym, nie uwierzył i ich nie usłuchał. Niektórzy, to nawet mówienia jej bez płaczu słuchać nie mogli.
Kiedy po trzech dniach odjeżdżała, wszyscy daleko za wieś ją przeprowadzali i prosili, aby znowu jak najrychlej nawiedziła Tuczyńce. Z ukontentowaniem przyrzekła, że nawiedzi, ale aż za rok.
— Przez kilka miesięcy — rzekła — jeździć będę po różnych wioskach i okolicach, tak jakem do was przyjechała, potem, w miasteczku tem, w którem stałe siedlisko sobie obrałam, potrzebną będę, a potem, gdy z łaską Bożą zdejmiecie z pola, a czasu i pieniędzy brakować po wsiach nie będzie, znowuż jeździć zacznę i do was przyjadę.
Gdy ostatecznie już na wóz siadać miała, niektórzy, kobiety i dzieci osobliwie, rzuciły się