Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Wszakoż z tem wszystkiem, pomimo to wszystko...
W gęstych berberysach, które półokręgiem obejmowały zielone podwórko, szeleściły szybkie kroki męskie i niebawem, w zagajniku śliwowym, luźne przestrzenie pomiędzy drzewami, zgrabnym i elastycznym krokiem swym przebywać począł p. Apolinary. Chyłkiem nieco szedł przez berberysy, dlatego może, aby go sąsiedzi, pracujący w polu, nie postrzegli, ale tu wyprostował się, laseczkę w powietrzu okręcać począł i trochę sobie nawet pogwizdywać. Ubrany był tak, jak zwykle, świeżo i elegancko, w czarnym tużurku i barwnym krawacie, z dodatkiem jeszcze zgrabnej laseczki w ręku.
Anastazya, która, gospodarską robotę jakąś przed chwilą ukończywszy, stała przed młodą śliwą, z podniesioną głową, owoców na gałęziach upatrując, nie postrzegła zrazu nadchodzącego, ale gdy tylko postrzegła, zarumieniła