Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bywała to niekiedy z miasteczka przywieziona błyskotka, do stroju niewieściego przydatna, pomarańcza do złotego jabłka z bajek podobna, książka, której Naścia dotychczas jeszcze nie widziała i nie czytała.
Razu pewnego, z za rękawa pana Cyryaka ukazało się pudełeczko nie duże, czarne, z pozoru na tabakierkę wyglądające, które przecie pan Cyryak, jak zegarek, kluczykiem małym nakręcać począł. To nakręcanie zaciekawiło Naścię.
— Co to, dziaduńku?
— Sama wnet poznasz, co to, a tymczasem szklankę tu przynieś!
Spełniła rozkaz i gdy pan Cyryak pudełeczko czarne z wierzchem ładnie wyrzeźbionym, na szklance umieścił, po świetlicy rozeszła się muzyczka dziwna, mała, lecz wdzięczna, z tonami, które zdawały się rozsypywać w powietrzu, jak srebrne i szklane paciorki. Nad stołem i pudełeczkiem grającem znieruchomiała Naścia, z oczyma rozbłysłemi i uśmiechem rozwierającym drobne usta, cała zamieniła się w zachwycenie. Posągiem też zachwycenia i zdumienia stanęła pod piecem stara Łucya, ze skrzyżowanemi na grubym kaftanie rękoma; pan Cyryak, w poręczowem krześle siedzący, wielkie czoło swe tryumfująco podniósł i pod krzaczy-