Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie pozwoliłby na to, aby matka od niego odchodziła...
Co i jak pan Cyryak czynił i mówił, aby opiekun prawny małoletniej Anastazyi nie opierał się jej żądaniu, on jeden tylko dokładnie o tem mógł wiedzieć; dość, że Mruk po długich sprzeczkach, pogróżkach, targach, ustąpił i na wszystko się zgodził, wprzód przecie, oprócz domu z całem obejściem i gospodarstwem, wytargowawszy dla siebie i cząstkę należącej do Anastazyi roli. Tej pan Cyryak za nic oddać mu nie chciał, ale Naścia, całując go po ręku, prosić zaczęła:
— Oddajcie, dziaduńku, tę szmatkę ziemi, której stryj tak jest żądny! Mnie i bez niej tyle jeszcze ostanie, że bogatszą od nich będę!
Stary po namyśle w czoło ją pocałował i rzekł:
— Ano, niech już tam będzie po twojemu! Może zresztą i słusznie mówisz. Pan Jezus rozkazał dzielić się z uboższymi.
A pod dwoma krzakami nastroszonych wąsów mruknął:
— Chociaż i z psombratami!
Główną jednak przyczyną, dla której Mruk nie przedłużał walki z synowicą i stryjem, była sława pieniężności pana Cyryaka. W odległych krainach, które przez znaczną część życia za-