Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jest także jeden pan, już stary, który, gdy widzi, że jakiś malec upuścił na ulicy pióro albo kajet, to zaraz mu podnosi. A przecież był pułkownikiem!
Zdarza się też widzieć pięknie ubrane panie, jak gawędzą przed szkołą z prostymi kobietami w chusteczkach na głowie i z koszykiem w ręku.
Jedna mówi:
— Ach, jakie też trudne było dziś zadanie!
A druga:
— A ta gramatyka! Jezus Maria, myślałam, że się ten chłopak do świtu będzie uczył.
Kiedy który z uczniów zachoruje, zaraz wszystkie o nim wiedzą, a jak wyzdrowieje, to wszystkie się cieszą. Właśnie dzisiaj z ośm albo z dziesięć otoczyło zieleniarkę, matkę Crossiego, dowiadując się o zdrowie jednego malca, kolegi mego brata z wstępnej, którego rodzice mieszkają w tym samym co i ona podwórzu, a który jest ciężko chory.
Naprawdę się zdaje, że szkoła to wszystkich równa i wszystkich zaprzyjaźnia z sobą!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·



Numer 78.
8. środa.

Widziałem wczoraj wzruszającą scenę.
Już od pewnego czasu można było zauważyć, że ta biedna zieleniarka, przechodząc koło Derossiego, wpatrywała się w niego z głęboką wdzięcznością. Bo też Derossi, po tym odkryciu tajemnicy kałamarza i więźnia Nr. 78, szczególną życzliwością otacza syna jego, tego małego Crossi, co to ma włosy rude i zmartwiałą rękę. Pomaga mu odrabiać lekcje w szkole, podpowiada jak się Crossi zatnie, daje mu papier, pióra, ołówki, zupełnie jakby to był brat. A to wszystko dla-